Minorka – piękna i dzika siostra Majorki :)

Minorka – najspokojniejsza wyspa Morza Śródziemnego, rajski zakątek Europy. Druga co do wielkości wyspa w archipelagu Balearów, powierzchnia 668 km² – siostra popularnej Majorki oraz imprezowej Ibizy.

Zachwyciła mnie tak bardzo, że wracam do niej często myślami…
jest tak autentyczna, naturalna, niezniszczona turystyką, cicha i spokojna, co daje jej niepowtarzalny urok. Władze Minorki, by chronić przyrodę od początku pilnują, by nie przekraczać liczby przyjezdnych turystów.

Mieszkaliśmy na północy wyspy w zatoce Arenal d’en Castell, okolica przepiękna, 
rejon który polecam każdemu. 
Pierwszego dnia pogoda nie do końca nam dopisała, ale cóż dziwić się toż to był w końcu październik 🙂 jednak przez kolejne dwa tygodnie słońce nie schodziło już z nieba, morze było nadal ciepłe, a wiatr leciutko powiewał 🙂
Pierwszego dnia wybraliśmy się na Cap de Favaritx, gdzie znajduje się latarnia morska w ciekawej, tajemniczej scenerii..
Kolejny dzień przeznaczyliśmy na stolice Minorki Mao (Mahon). Miasto różni się od typowych miast Balearów, prezentuje w swojej architekturze wpływy angielskie, ponad 100-letnia obecność Brytyjczyków odbiła się na wizerunku miasta. Najbardziej urokliwą częścią stolicy jest dzielnica portowa, gdzie znajduje się największy (5-kilometrowy) naturalny port na Morzu Śródziemnym, w pobliżu znajduje się też potężna twierdza La Mola.
Mało kto wie, że to od miasta Mao pochodzi nazwa majonez, który został wynaleziony właśnie na Minorce.
Cap de Cavalleria – najdalej wysunięty cypel na którym znajduje się latarnia morska – to kolejny obowiązkowy punkt zwiedzania wyspy.
Wracając zahaczyliśmy o kawałek nadmorskiego szlaku Camí de Cavalls, który oplata całą wyspę. Naszą przechadzkę rozpoczęliśmy w okolicach Playas de Cavalleria i zakończyliśmy na Cala Pregonda. Najlepiej wracać nim jak słońce chyli się ku zachodowi 🙂
Pieszy nadmorski szlak tak nam się spodobał, że kolejnego dnia wybraliśmy się do Cala Goldana, a stamtąd poszliśmy do jednej z najpiękniejszych plaż na Minorce – Cala Macarella – piękna widokowa trasa, o tej porze roku było niewiele turystów 🙂 ale ponoć w okresie letnim ciężko na plaży znaleźć miejsce, a co za tym idzie pewnie jej urok i urok szlaku znika 🙁
W kolejny dzień odwiedziliśmy starą stolice Minorki Ciutadelle, jest ona pełna zabytkowych pałaców, średniowiecznych kościołów i wąskich uliczek.
Jednak tego dnia najbardziej niezwykłe miejsce odkryliśmy przypadkowo wracając już Ciutadelli – mianowicie Pedreres de S’hostal – średniowieczny, tajemniczy ogród Jardí Medieval – jest to niezwykłe, magiczne miejsce, które zrobiło na mnie niesamowite wrażenie.
Wstęp do ogrodu jest płatny, ale zaledwie 4 euro za bilet normalny, dziecko do 10 lat gratis.
Ogród otwarty od 9:30 do zachodu słońca, w zimie do 14:30.
Kamieniołomy Lithica – kamienny labirynt

Cales Coves – kolejne piękne miejsce, znajduje się tu ponad sto jaskiń wydrążonych przez pierwszych osadników Minorki w IX – X wieku – pełniły one rolę grobowców.
Nie można wejść do środka jaskiń, ponieważ wejścia pokryte są metalowymi drzwiami. 
Nie daleko Cales Coves wznosi się nad brzegiem morza ogromy klif, a w nim jaskinia przekształcona w klub muzyczny Cova d’en Xoroi – to kolejne cudowne, ale i ekskluzywne miejsce – robi niesamowite wrażenie.
Wstęp do klubu kosztuje 10 euro, w tym wliczony jest drink albo kawa albo woda 🙂 dzieci do lat 10 6 euro, a do 2 bezpłatnie. Cena wejścia dosyć kosztowna, ale nie warto się zastanawiać, bo widoki są bezcenne 😀 Szczególnie warto do niego przyjść na cudownie widowiskowy zachód słońca.
W nocy klub muzyczny przekształca się w dyskotekę i klub nocny 😀 
z zewnątrz wygląda całkiem nie pozornie…
Około 1300 r. p.n.e. na Balearach powstały budowle megalityczne (czyli z wielkiego kamienia), jednak odmienne niż te istniejące już w Europie. Nazywają je Talayoty, Taule i Navety.
Taule występują wyłącznie na Minorce.
Kolejnym naszym celem były właśnie prehistoryczne budowle. m.in. Poblat Talaiot de Torretrencada.
Noveta des Tudons – to prehistoryczne cmentarzysko, w czasie przeprowadzanych tutaj prac restauracyjnych, wykopano ponad 100 szkieletów…
W przedostatni nasz dzień postanowiliśmy wyjechać na najwyższe wzniesienie na Minorce – El Toro 358 m n.p.m. widać stąd całą wyspę. Znajduje się tu klasztor oraz figura Chrystusa z rozpostartymi ramionami, postawiona dla uczczenia pamięci mieszkańców Minorki, którzy zginęli w latach 20. XX w. podczas walk między Hiszpanią a Marokiem. 
Jadąc do miejsca docelowego zaglądnęliśmy jeszcze w miejsce, gdzie znajdują się pozostałości po Basílica Paleocristiana de Son Bou – najstarszej Bazylice na wyspie (mieści się ona przy najdłuższej (2,4 km) plaży na Minorce – Son Bou).
Najwyższe wzniesienie na Minorce – El Toro 358 m n.p.m.
Na szlaku wiodącym przez park narodowy w Platja des Grau zakończyliśmy zwiedzanie Minorki.
Z ciekawostek na Minorce wytwarzane są od stuleci buty… niezawodne i wytrzymałe 😉

Np. firma RIA szyje oryginalne Avarcas już od 1947 roku. W 2001 roku przyznano jej certyfikat autentyczności „Avarca de Menorca”, który świadczy o najwyższej jakości użytych materiałów, wykonaniu według tradycyjnych metod oraz gwarancji produkcji na terenie wyspy Minorka.

Apulia – na południe od Bari

 

Bari – stolica Apulii – region w południowych Włoszech.

Wylecieliśmy 2 kwietnia z Krakowa, był to pierwszy lot Ryanair z Krakowa do Bari o idealnej dla nas porze.
Na miejsce przylecieliśmy wyspani i zrelaksowani o tak przyzwoitej godzinie, że resztę niemal całego dnia mogliśmy przeznaczyć na zwiedzanie 🙂

Na lotnisku mieliśmy już zarezerwowany samochód, koszt samochodu przyzwoity,
aczkolwiek pełne ubezpieczenie wkładu własnego we Włoszech dosyć kosztowne,
ale zawsze uważam, że lepiej dmuchać na zimne.
Pierwszym miasteczkiem do jakiego udaliśmy się było Polignano a Mare, oddalone zaledwie 30 km od stolicy Apulii, nie mając samochodu można do niego spokojnie dojechać pociągiem z Barii.
Polignano a Mare to przepiękne miasteczko nad samym morzem zbudowane na morskich grotach, robi piorunujące wrażenie.
Między skalistymi klifami znajduje się maleńka plaża z pięknym do niej dojściem tuż obok mostu Ponte Lama Monachile.

Warto pospacerować wąskimi uliczkami, zahaczając o tarasy widokowe. W jednej z grot wydrążonej w klifie znajduje się restauracja Grotta Palazzes, ponoć uznana za jedną z najbardziej niesamowitych restauracji na świecie.. Niestety ze względu na panujący akurat w niej remont nie było nam dane nacieszyć nią wzroku..
Natomiast wstąpiliśmy do gelaterii – Super mago del gelo II na Piazza Giuseppe Garibaldi 22,
na przepyszne lody ???

Następnie pojechaliśmy w stronę naszego miejsca noclegowego, które zarezerwowałam w tradycyjnym dla regionu Apulii domku Trullo niedaleko uroczej, niewielkiej, białej, okrągłej miejscowości Locorotond – warto ją odwiedzić szczególnie o zachodzie słońca.

Trullo, które zarezerwowałam okazało się cudownym, spokojnym miejscem.
Gospodarz przesympatyczny i bardzo pomocny, codziennie rano przynosił nam w koszyku śniadanie z ciepłymi bułeczkami i rogalami 🙂

Drugiego dnia pojechaliśmy zwiedzić Materę, wprawdzie nie leży ona w Apulii, ale nie mogliśmy jej przegapić.
Matera leży w regionie
Bazylikaty, jest to niezwykłe wręcz nierealne miejsce, które ukazuje realia życia lokalnej biedoty jeszcze w 50-tych latach XX wieku.
Ludzie mieszkali w grotach Sassi z trzodą chlewną podczas, gdy we włoskich miastach budowano potężne, piękne apartamentowce.
W mieście było kręconych mnóstwo filmów m.in. “Pasja” Mela Gibsona – a to dlatego, że Sassi di Matera świetnie odzwierciedla czasy starożytne, dawną Jerozolimę, co oznacza, że krajobraz tego miejsca zatrzymał się jakieś dwa tysiące lat temu.. i pomyśleć, że jeszcze w latach 50-tych XX wieku był zamieszkany. W tym miejscu spędziliśmy cały dzień.
Warto też zaznaczyć, że miasto to zostało wybrane Europejską Stolicą Kultury 2019 r.


Kolejnego dnia postanowiliśmy udać się niemal na sam koniec obcasa buta ?
Ale przed tym zwiedzić miasteczko Alberobello, które znajduje się również niedaleko naszego miejsca noclegowego. Miasteczko słynie z dzielnicy Rione Monti, gdzie można przechadzać się uliczkami pomiędzy Trulami, w większości z nich znajdują się teraz sklepy z pamiątkami i  restauracje, ale mimo tego nie traci ono na swojej oryginalności 🙂

 

Jadąc w stronę Otranto zwiedziliśmy po drodze Grotta della poesia – naturalny basen, z tłumaczenia jaskinia poezji, gdyż w jaskini na ścianach znajduje się setki inskrypcji pochodzenia łacińskiego, greckiego, mesapijskiego.

Lecce uważaną za perłę baroku, Florencje Południa, muzeum pod gołym niebem.
Warto zaglądnąć tu wieczorem, gdyż wtedy miasto budzi się do życia 🙂
Przeszliśmy się na plażę Baia dei Turchi

I Lake of Bauxite della Cava – czerwone jeziorko w okolicach Otranto. A tak naprawdę to opuszczone miejsce wydobycia boksytu.
Do domu wróciliśmy dziś wyjątkowo późno.

 

Ostatni dzień przeznaczyliśmy na przechadzkę po przepięknym mieście Monopoli z białego wapnia i marmuru. W barze Smeraldo zatrzymaliśmy się na pyszna kawę i duże pyszne lody 😀

 

Pogoda niestety zaczęła się pogarszać więc postanowiliśmy uciec do jaskiń krasowych – Grotte di Castellana, które tak naprawdę i tak mieliśmy w planach 🙂

Jaskinia ma 3348 m długości i średnio 70 m głębokości.

La Grave to ogromna komnata mierząca około 100 m długości, 50 m szerokości i 60 m głębokości. W sklepieniu komnaty znajduje się otwór, przez który wpada światło z widoczną na zewnątrz roślinnością.

W kolejnych planach zamierzamy odwiedzić północne okolice Bari,
m.in. oczywiście Półwysep Gargano, wyspy Tremiti 🙂

Porto Santo – plaża z wyspą

Porto Santo – to malutka wysepka na Oceanie Atlantyckim, gdyż o powierzchni zaledwie 42,5 km2
pas startowy zajmuje całą jej szerokość. Oddalona jest o 43 km na północny wschód od Madery – mimo, iż tak nie daleko leży różni się od niej diametralnie. 

Mówią o niej, że to plaża z wyspą i nic dziwnego znajdują się tu długie piaszczyste plaże obmywane przez lazurowy ocean –
palmy i słońce przez 364 dni w roku!  

 

Na Porto Santo popłynęliśmy na wycieczkę będąc na Maderze,
już pierwszego dnia pobytu zakupiliśmy bilety na prom – można to zrobić przez lokalne biuro podróży jak i online: https://www.portosantoline.pt/
koszt biletu online w dwie strony za dwie osoby to koszt 93,10 euro, natomiast z samochodem – 166 euro. ???

 

 Samochód na Porto Santo na pewno się przyda, ale zamiast transportować go z Madery promem, postanowiliśmy wynająć go na miejscu – zdecydowanie bardziej opłacalne. 
Prom z Madery wypłynął o 8:00, a o 10:20 byliśmy już w porcie na Porto Santo,
gdzie czekał na nas samochód.

Po przyjeździe na Porto Santo warto poświęcić chwile na główne miasto – Vila Baleira,
warto odwiedzić dom, muzeum Krzysztofa Kolumba w którym przez pewien czas mieszkał, kościół, promenadę, molo. 

Następnie udać się na Pico Castelo – punkt widokowy z którego widać całą wyspę i pas startowy, który jak wspominałam powyżej zajmuje całą jej szerokość. 
Warto wybrać się na wycieczkę dookoła wyspy, zahaczając m.in. o Miradouro da Portela z którego widać przepiękną 9 km. piaszczystą plaże, a po drodze zobaczyć stare, słynne drewniane wiatraki, które służyły niegdyś mieszkańca do mielenia ziarna.

 

Wyspa jest dosyć droga, a to ze względu na bardzo małą konkurencje, dlatego warto zabrać jakiś prowiant z Madery, aczkolwiek na południowo – zachodnim krańcu wyspy,
w punkcie widokowym Ponta da Calheta – znajduje się restauracja,
gdzie można smacznie zjeść obiad ? ?
??? A później oddać się błogiemu lenistwu na pięknej piaszczystej plaży,
gdzie nawet w sezonie jest niewiele ludzi.
???



 

Madera – wyspa wiecznej wiosny

Madera – niewielka (ok. 800 km2), portugalska wyspa położona na oceanie Atlantyckim, znajduje się w strefie klimatu subtropikalnego typu śródziemnomorskiego, z całorocznym okresem wiosenno–letnim.

Nie znajdziemy tu długich, piaszczystych plaż, a pogoda nie zawsze będzie nas rozpieszczać, ale jak tylko mgła nam w tym nie przeszkodzi zobaczymy rajski ogród, pełen kwiatów i niespotykanych owoców… Las Wawrzynowy aromatycznie pachnący, wodospady spadające na drogę, lewady oplatające niemal całą wyspę…

Na Maderę pojechaliśmy po raz drugi, po 3,5 latach, pierwszy raz byliśmy w 2015 r. to naprawdę rzadkość, ale czuliśmy niedosyt, nie zdążyliśmy zobaczyć wielu pięknych miejsc, wiele tras zostało przez nas ominiętych, a w niektóre miejsca po prostu chcieliśmy raz jeszcze wrócić …

Za pierwszym razem byliśmy w lutym, było ciepło, ale trochę mgliście, co nie pozwoliło nam do końca cieszyć się cudownymi widokami, ale lipiec był po prostu idealny 🙂

Pierwsze trzy dni spaliśmy w samym centrum Funchal – stolicy Madery, więc i pierwsze nasze kroki skierowaliśmy ku niej, pochodziliśmy klimatycznymi uliczkami,
gdzie mogliśmy podziwiać fantazyjne drzwi budynków, które w ramach artystycznego projektu pomalowali uznani artyści z całego świata. …
Zaglądnęliśmy na miejski targ, aby zobaczyć setki rożnych odmian owoców.. ???
np. mango, cherimoi (budyniowe jabłko), pitangi, miniaturowe banany, banana ananas, anona, marakuja – na Maderze znajduje się aż 28 gatunków tego owocu np.: marakuja cytrynowa, pomarańczowa, pomidorowa, ananasowa, bananowa..

 

 
 w tym samym miejscu jest również targ rybny ??? , najbardziej znaną tu rybą jest espada inaczej pałasz z którego robi się najbardziej charakterystyczne danie rybne na Maderze – espada com banana, czyli panierowany filet z pałasza podawany ze smażonym na maśle bananem. Warto spróbować pałasza, bo ponoć odławia się go zaledwie w dwóch miejscach na świecie, a jednym z nich jest właśnie Madera.

 

Nad Funchal znajduje się Monte Jardim Tropical Palace – tropikalny ogród pełen egzotycznych roślin z całego świata, wjechać można tu kolejką linową, a zjechać np. tradycyjnymi saniami z wikliny, które są w pełni kierowane przez Carreiros ?
 
Dla fanów piłki nożnej, warto wspomnieć, że na Maderze urodził się Cristiano Ronaldo,
znajduje się tu jego pomnik i muzeum CR7
W kolejny dzień jedziemy na Ponta de São Lourenço czyli Półwysep Świętego Wawrzyńca to podstawowy punkt wizyty na Maderze.
Trasa nie jest zbyt wymagająca, jedynie ostatni kawałek to dosyć mozolne strome podejście. Pokonanie jej nie zajmie nam dłużej niż 4 godziny w dwie strony. Widoki są nieziemskie ???

Kolejną naszą wycieczką był cudowny spacer wzdłuż lewady.

Wybraliśmy lewadę 25 fontann 4,5 km, ponoć najpiękniejsza tym razem pogoda dopisała i tym sposobem nadrobiliśmy ważny brak z naszej wcześniejszej wizyty …

Lewady powstały do transportowania wody deszczowej z północnej części Madery do suchszej części południowej. Na wyspie znajduje się ok. 200 kanałów o łącznej długości ok. 1400 km.

Wracając pojechaliśmy do niesamowicie urokliwej miejscowości Jardim do Mar z tłumaczenia „Morski ogród”. Warto pospacerować tu w wąskich uliczkach między domkami.

Jest tu niezwykle klimatycznie i kolorowo.

Niedaleko w miejscowości Prazeres z tłumaczenia “Przyjemność” znajduje się herbaciarnia
i mini zoo.

Zamiast dróg ekspresowych, które w dużej części przebiegają przez tunele wybieraliśmy wcześniejsze – stare drogi, niektóre z nich są już pozamykane ⛔ ze względu na obsuwające się na nie kamienie i bardzo złą nawierzchnie, ale tymi co są przejezdne i oczywiście nie ma zakazu ? warto jechać, bo widoki są przepiękne.

Drogi prowadzą przez pierwotne tunele, możemy również spotkać wodospady których woda leci wprost na asfalt ? można umyć samochód ? ?
Jedną z takich dróg można dojechać do Santany – miejscowości, gdzie podziwiać możemy tradycyjne drewniane domki w kształcie litery A – ich dachy sięgają niemal do ziemi.

 

W kolejny piękny dzień, wybraliśmy się na trzeci najwyższy szczyt wyspy
Pico do Ariero (1818 m n.p.m.), można wjechać na niego samochodem ??

a stamtąd przejść się wąską dróżką na punkt widokowy – czas około 30 min.

Wracając zahaczamy o punkt widokowy Balcoes.
Jest tu także krótka lewada, nie za bardzo urokliwa, ale punkt widokowy Balcoes przy dobrej pogodzie zapiera dech w piersi (uważany ponoć za najpiękniejszy na Maderze)
– widać z niego najwyższe szczyty wyspy.

W kolejny dzień zaraz po śniadaniu wybraliśmy się na punkt widokowy Curral das Freires
(z tłumaczenia: dolina zakonnic), to zachwycający widok na malowniczą dolinę w której położone jest małe miasteczko otoczone majestatycznymi górami.

Jeżeli będziemy na niego jechać z północy wyspy warto również po drodze pojechać ciut okrężna drogą i zobaczyć Boca de Encumeada – to piękna przełęcz położona wśród wysokich gór oddzielających Sao Vicente z Ribeira Brava.
Przy dobrej pogodzie (najlepiej właśnie z rana) zobaczymy zarówno południowe jak i północne wybrzeże.

Następnie z Curral das Freiras pojechaliśmy do Cabo Girao – jest to jeden z najwyższych klifów w Europie (589m). Robi niesamowite wrażenie, szczególnie jak stanie się na przeszklonej platformie i spojrzy w dół na rozbijające się o brzeg fale Atlantyku.

Następnym naszym i już ostatnim niestety przystankiem to Teleferico do Rancho.
Do osady położonej u stóp klifu można dotrzeć, albo oszkloną windą – jakieś 180’ w dół ?

albo łódka od strony oceanu..
Warto było zjechać w dół, bo czekał na nas na dole rajski ogród ?

Znajduje się tu również kamienista plaża i restauracja z pysznymi deserami i kawą.
Możemy tu odpocząć w cieniu palm ???

Na koniec kilka zdjęć, które mi się podobają 🙂
nie pamiętam dokładnej lokalizacji i pewnie jej i tak nie znałam 🙂

 

Ostatnie zdjęcie z przełęczy Boca de Encumeada,
nie było nam dane zobaczyć, ani południowego, ani północnego wybrzeża ?

Jeden dzień poświęciliśmy na Porto Santo, ale o tym w moim kolejnym poście ?

Gran Canaria – kontynent w miniaturze :)

Kolejną wyspę, którą chcę Wam przedstawić to Gran Canaria – nazywana albo kontynentem w miniaturze, ze względu na bardzo urozmaicony krajobraz, albo okrągłą wyspą z powodów oczywistych ? Tak czy siak jest to kolejna hiszpańska wyspa, położona w archipelagu Wysp Kanaryjskim na Oceanie Atlantyckim. Trzecia co do wielkości, położona pomiędzy Fuerteventurą a Teneryfą.

Ostatnim razem przy opisie Fuerteventury zapomniałam wspomnieć od czego pochodzi tak naprawdę nazwa Wyspy Kanaryjskie, mianowicie pochodzi od łacińskiego słowa canis – czyli pies, a to wszystko dlatego, że na wyspach grasowały duże stada dzikich psów ? ? ?. Natomiast nazwa ptaka kanarek pochodzi właśnie od nazwy archipelagu, nie na odwrót. 

Zatem na logikę wydać się może, że nazwa wyspy Gran Canaria pochodzi od nazwy psa can ? i tak też długo uważano, jednakże według najnowszych badań lingwistycznych i historycznych uważa się, że wywodzi się ona jednak z antroponimu canarii, jednego z plemion afrykańskich. 

Urozmaicenie terenu na tak niewielkiej wyspie jest wręcz nieprawdopodobne. Począwszy od Dunas de Maspalomas, gdzie rozciągają się niezwykłe “ruchome” wydmy na powierzchni ok. 400 ha (powstałe z piasku naniesionego przez Atlantyk). 
Jest to również najbardziej turystyczny rejon (prócz oczywiscie stolicy Las Palmas), znajduje się tu ogromna baza hotelowa.
Południe wyspy jest zdecydowanie mniej zielone, niż środek, a w szczególności północ wyspy.
 Okolice El Lomo.

 Kierując się w stronę centralnej części wyspy, przejeżdżamy przez wulkaniczny masyw, napotkamy tu mnóstwo pięknych punktów widokowych m.in.: Mirador de la Degollada de las Yeguas, 
 tras rowerowych i szlaków turystycznych …
Najwyższym szczytem tego wulkanicznego masywu jest Pico de Las Nieves (1949m.n.p.m). Znajduje się tu również jedna z głównych atrakcji na wyspie Roque Nablo (to jeden z symboli wyspy) to nadzwyczajna formacja skalna, prowadzi na nią łatwy 7 km. szlak, przez porośnięte sosnami tereny, niestety nie starczyło nam na niego czasu 🙁 Formacje skalne można podziwiać choćby nawet z uroczej i cichej wioski Tejeda, z której rozciągają się przepiękne widoki.
Wioska ta leży pomiędzy Roque Bentayga, a wspomnianym Roque Noblo.
Wyjątkowym punktem widokowym jest Mirador del Molino, ponoć zalecają go odwiedzać tylko doświadczonym i odważnym turystom ? bowiem droga, która do niego prowadzi jest kręta, wąska i stroma, a czasem trzeba minąć kogoś z naprzeciwka. Mimo, iż często można natrafić na taką przestrogę, potwierdzam, że akurat w tych słowach coś jest. 
Jakby się jednak ktoś zdecydował, to jest on w połowie drogi pomiędzy Artenarą a La Aldea de San Nicolas. Najłatwiej dotrzeć jadąc drogą GC-210 z Artenara w dół do San Nicolas.
Będąc w centralnej części wyspy koniecznie odwiedźmy miejscowość Ingenio, od miejscowości Playa del Ingles dzieli go 21 km, droga biegnie zielonym pięknym wąwozem. 
Na końcu drogi znajduje się punkt widokowy z ciekawą restauracją Casas Rurales de Guayadeque w jaskini, można tu również zarezerwować domki, które również znajdują się w jaskiniach, bowiem dawni mieszkańcy wyspy osiedlali się w jaskiniach wykutych w miękkim wulkanicznym tufie. 
W niewielkich jamach mieszkało od 5 do 7 osób, jaskinie były łączone między sobą tunelami, aby zapewnić między sobą komunikację. 
Do teraz można spotkać ludzi, którzy nadal zamieszkują tak te tereny. 
 Zbliżając się ku północy napotkamy coraz to więcej zieleni….
Ładną miejscowością, której promenadą warto się przejść, jest Agaete
Przy dobrej widoczności widać stąd Pico del Teide na Teneryfie, 
niestety w ten dzień widoczność była słaba. 

 Warto też wstąpić do niewielkiego, spokojnego miasteczka Firgas.  
Główną jego atrakcją jest deptak Paseo de Canarias, wzdłuż którego umieszczono 
kamienno – ceramiczne rzeźby przedstawiające wyspy w miniaturze oraz informacje o nich, a także krajobraz charakterystyczny dla każdej z nich. 
Znajduje się tu także schodkowa fontanna o długości ok. 30m., obok niej umieszczone są ławeczki zdobione kafelkami azulejos z Sewilli.

Fuerteventura – wyspa wiatrów

Fuerteventura – hiszpańska wyspa, położona we wschodniej części archipelagu Wysp Kanaryjskich na Oceanie Atlantyckim..  jedynie 100 km. od wybrzeża Afryki.

 

Fuerteventura – z tłumaczenia wyspa wiatrów, nazwana również przez Rzymian, którzy kiedyś tu przypływali, wyspą szczęścia. Krajobraz, który panuje  na wyspie może się wydawać surowy, szary i zarazem nieprzyjazny, ale mimo tego jest to jedna z najczęściej odwiedzanych wysp kanaryjskich. Znajdują się tu niesamowicie długie i piaszczyste plaże, wyspa jest również rajem dla surferów i kitesurferów. Wszystko dlatego, że jest ona stosunkowo płaska, wiatr i chmury nie mają się o co zatrzymać, przez co krajobraz jest taki księżycowy. Symbolem wyspy jest koza, którą można spotkać wszędzie ? 

 

Półwysep Jandia – południowa część wyspy, 
otoczony surowymi górami osuwającymi się do oceanu …



Willa Wintera. 
O tajemniczym domu krąży wiele nieprawdopodobnych legend, m.in. że po wojnie nazistowscy generałowie przechodzili w niej operacje plastyczne twarzy ???

 Po drodze zatrzymaliśmy się w malutkiej osadzie rybackiej Puerto de la Cruz.
 Caleta de la madera
 W oddali latarnia morska w Punta de Jandia
Betancuria – dawna stolica wyspy i zarazem pierwsza osada jaką Europejczycy założyli na Wyspach Kanaryjskich (w 1406 r.). Dosłownie trzy ulice i plac przy którym wyrasta Iglesia de Santa Maria. 
 Aby tam dotrzeć musimy pokonać ciekawą trasę… powstawały na niej zdjęcia do znanych filmów, takich jak gwiezdne wojny, planeta małp …
Jak już mowa o filmach to wyspę odwiedziliśmy w grudniu 2013 roku, dużo pięknych plaż było wtedy pozamykanych ze względu na to, że właśnie wtedy kręcili na nich film “Exodus: Gods and Kings” m.in. na najbardziej znanej plaży – Playa de Sotavento – z portugalskiego “plaża, na którą wieje wiatr” 🙂 plaża ta została otwarta na dzień przed Naszym wyjazdem 🙂
 Kolejna piękna plaża: Morro Jable
 Przemierzając wyspę wstępujemy do niewielkiej miejscowości rybackiej Las Playitas, schowanej za potężnym klifem. W pobliżu znajduje się także pole golfowe, jedno z nielicznych zielonych miejsc.
 Jadąc dalej wąską asfaltową szosą na północ z Las Playitas docieramy do Latarni Entallada.
Jedna z najpiękniejszych budowli tego typu, jakie można zobaczyć na wyspie. 
Okolice latarni to jeden wielki taras z zapierającym dech w piersiach widokiem na ocean oraz na opuszczone powulkaniczne górzyste tereny.
 Oasis Park – bujna oaza w środku surowej wyspy – to utworzony ciekawy ogród botaniczny, kaktusy oraz ZOO, jest to jedna z największych atrakcji na wyspie. 
W ZOO organizowane są pokazy np. z papugami, fokami, gadami oraz przejażdżki wielbłądami.
Moim zdaniem nawet bez dziecka warte zobaczenia, jest całkiem inne niż nasze w Polsce 🙂
 Jadąc na północ wyspy, główną drogą na Corralejo przejeżdżamy przez prawdziwą pustynie. 
Na odcinku 10 km. po obu stronach drogi rozciągają się białe wydmy – to Pargue Natural Dunas de Corralej – wydmy zajmują tu powierzchnie 27 km2 i są objęte ochroną jako park narodowy.
 Po drodze mijamy również szkołę surfingu. 
 Niewielka osada Los Molonos. Po drodze mijamy odrestaurowane wiatraki oraz ciekawe formacje wulkaniczne. W osadzie znajduje się zaledwie kilka domków w której mieszkają rybacy. 
 Ciekawym miejscem jest również plaża Garcey. 
W tym miejscu niegdyś widoczny był wrak statku American Star, dziś już nie ma po nim żadnego śladu. W 1994 roku statek American Star został sprzedany z przeznaczeniem na hotel lub wiezienie w Tajlandii, podczas holowania z Grecji w czasie sztormu zerwała się linka holownicza i osiadł na mieliźnie przy zachodnim brzegu Fuerteventury. 
Pojechaliśmy z myślą, że jeszcze coś ujrzymy, ale niestety po statku nie było żadnego śladu.
 Polecam również przejechać się do Pozo Negro – niewielkiej rybackiej osady. 
Dzieła tu skromna, lecz bardzo dobra, smaczna i nie droga restauracja Los Pescadores – restauracja słynie z doskonałej paelli. 

Azory – krainy szczęścia pośrodku Atlantyku – SAU MIGUEL

Dziewięć portugalskich, azorskich wysp rzuconych w Atlantyk, oddalonych tysiące kilometrów od kontynentów.

Sau Miguel –kraina rządzona przez dwa żywioły: wodę i ogień, ocean i wulkany, piękna zielona wyspa, zwiedzanie jej to czysta przyjemność i ukojenie dla ciała i duszy. Niewygasłe wulkany, liczne jeziora w ich kraterach, gorące źródła zagubione wśród lasów, mnóstwo pieszych szlaków.. wieloryby, delfiny, pola herbaciane, egzotyczne owoce .. 

Wyspę możemy odwiedzić w dowolnym terminie, pogoda przez cały rok jest bardzo przyjemna.
Wybraliśmy się na nią w listopadzie – przelot z przesiadką w Lizbonie.
Na wspomnienie o Azorach, szczególnie o wyspie Sau Miguel przychodzi mi na myśl piękny widok, którego nigdy wcześniej nie widziałam – jeziora w kraterach i kalderach czynnych wulkanów.

Najlepiej przeznaczyć sobie trochę więcej czasu na spacery jego krawędziami, gdyż znajduje się tu mnóstwo pięknych szlaków..

znajduje się tu mnóstwo szczęśliwych krów ? 🙂 ponoć na Azorach jest więcej krów niż ludzi ..
 Jeśli już mowa o wulkanach, to trzeba wspomnieć o kolejnej niezwykłej rzeczy, którą znajdziemy na wyspie, są to fumarole. Fumarole czyli pęknięcia w skorupie ziemskiej, przez które wydobywa się na zewnątrz para wodna i inne gazy. W okolicy Furnas jest ich najwięcej, z daleka widać dym wydobywający się z pęknięć, ziemia syczy, a woda wydobywająca się z pęknięć bulgocze w temperaturze 100’C. Mieszkańcy od wieków wykorzystują ten “defekt” do gotowania potraw – to właśnie tak przygotowywana jest słynna w tych stronach potrawa – cozido. Mieszankę różnych mięs i warzyw umieszcza się w wielkim garze i zasypuje gorącą ziemią, pod którą danie podgrzewa się około 6 godzin.
Tak naprawdę cała wyspa położona jest w czynnym kraterze, na każdym kroku daje o tym znać ..
Na całej wyspie możemy kąpać się w zorganizowanych kompleksach termalnych basenów, jednak niesamowite jest to, że możemy je znaleźć całkiem przypadkiem, gdzieś w gęstym lasie, który pokrywa zbocza wulkanów. 
Bardziej znane miejscem z takimi naturalnymi gorącymi nieckami jest w Caldeira Velha. Największą atrakcją tego miejsca jest naturalny wodospad z ciepłą siarczanową wodą.
Jak już o gorącej wodzie mowa, warto wspomnieć, że tu na wyspie Sau Miguel są dwie jedyne w europie plantacje herbat. Zwiedziliśmy Porto Formoso, wstęp na plantację wraz ze zwiedzaniem fabryki z oprowadzeniem bezpłatny.. za co możemy się zrewanżować gospodarzom zakupem herbatki ?
 Droga, którą jechaliśmy na plantację była bardzo ładna i zadbana, na każdym kroku widać jak mieszkańcy i służby porządkowe dbają o roślinność na wyspie i ogólną czystość. Przy drodze znajduje się mnóstwo miejsc widokowych z wydzielonymi miejscami piknikowymi. 
 Kolejną niespotykaną rzeczą w Europie to plantacja ananasów, z której również słyną Azory 🙂  
Są mniejsze, ale za to bardziej słodkie, na miejscu można również dostać lody ananasowe ?
Wstęp na plantacje z oprowadzeniem również darmowy, aczkolwiek zakup ananasa mile widziany 🙂
Po drodze piękne wybrzeża i plaże…
 W kolejny dzień jedziemy do stolicy Ponta Delgada, wizytówką miasta jest brama miejska – Portas da Cidade z 1783 r. W stolicy prócz zwiedzania centrum miasta, możemy przechadzać się również po dwóch parkach botanicznych. Jeden płatny Jardim Botanico Jose do Canto, natomiast drugi z bezpłatnym wejściem – Jardim Antonio Borges – znajdują się w nim wiele tropikalnych roślin i drzew, znajduje się tu również mała jaskinia i kilka stawów.

Vila Franca do Campodawna stolica wyspy z górującym nad nim wzgórzem z kaplicą Nossa Senhora da Paz. Do kaplicy prowadzą piękne schody z umieszczonymi pośrodku obrazami z płytek azulejos przedstawiającymi drogę krzyżową. Ze wzgórza widoczna jest mała wysepka i zarazem rezerwat przyrody, oddalony około kilometr od brzegu – Ilheu de Vila. Wysepka powstała w wyniku erupcji wulkanu, teraz widać jedynie brzegi krateru, środek jest zalany przez ocean – można do niej dopłynąć promem. W połowie czerwca odbywają się tu zawody w skokach do wody z klifów – kobiety z 20m, mężczyźni z 28 m.
Kaplica Ermida de Nossa Senhora do Monte Santo, przepiękna w biało-niebieskich kolorach zlokalizowana na szczycie wzgórza, koło niej znajduje się punkt widokowy
Miradouro do Monte Santo. 
Kolejne piękne miejsce warte zatrzymania się na dłuższą chwile to  

                                                Natural Park of Ribeira dos Caldeirõe.

Punkt widokowy – Miradouro da Ponta do Arnel – z tego miejsca widać przepiękny widok na całe północne wybrzeże Azorów, oraz latarnia morską Farol da Ponta do Arnel – jest to pierwsza latarnia wybudowana na wyspie. Niestety nam pogoda nie do końca dopisała i nie mogliśmy skorzystać z tego przepięknego widoku. Jest możliwość dojechania/dojścia do latarni, jednak droga (na samochód) jest bardzo stroma.

Wyspa tajemnic – Sardynia

Przeglądając zdjęcia z Sardynii miałam niesamowity problem które wybrać, gdyż wszystkie przedstawiają niezwykłe piękno tej cudownej wyspy.

Polecieliśmy na nią w okresie wakacyjnym, przeznaczyliśmy na nią prawie miesiąc, co okazało się oczywiście zbyt krótko. Wylot z Krakowa włoskimi liniami lotniczymi z przesiadką w Rzymie do Cagliari. 7 dni na południu, resztę poświęciliśmy na środek i północną część wyspy.
Nazwałam ja tajemniczą, gdyż znajduje się tu mnóstwo tajemniczych miejsc i budowli, zaczynając od Nuragów – kamiennych tajemniczych wież, budowanych bez zaprawy w okresie cywilizacji nuragijskiej, oraz pozostałości ich osad, przez tajemnicze domki czarodziejek i grobowce olbrzymów, kończywszy na pięknych świątyniach i świętych studniach 🙂

Naszą podróż rozpoczęliśmy właśnie tam, na południu Sardynii. Odebraliśmy samochód na lotnisku i pojechaliśmy do wynajętego domku nad samym brzegiem morza.

Z natury nie lubię wylegiwać się na plaży, ale nie ma nic przyjemniejszego, jak po intensywnym dniu odkrywania zakamarków bajecznej wyspy, zabrać wieczorem kocyk na plażę i zjeść kolację przy zachodzie słońca…

Przylądek San Marco na Półwyspie Sinis
Opuszczona wioska – San Salvatore. W latach 70 kręcono tu westerny ?
Plaża Cala Caterinajest częścią Villa Simius, na południowym wybrzeżu Sardynii. Charakteryzuje się drobnym białym piaskiem, krystalicznie czystym i spokojnym morzem, jest idealny do spokojnego pływania. Otoczony śródziemnomorskim zaroślami i rzeźbionymi wiatrem granitowymi klifami ..
Miasteczko Orgosolo – najwyżej położony region Sardynii. Słynie m.in. z murali.
Płaskowyż Giara di Gesturi – można tu spotkać wiele dzikich koni ?
Jednen z licznych nuragów, które możemy spotkać na wyspie – są to kamienne tajemnicze wieże, budowane bez zaprawy w okresie cywilizacji nuragijskiej, która rozwijała się na wyspie w XVI wieku do V w.p.n.e.
Jedyne takie na całym świecie 🙂
Nurag Mannu w okolicach Cala Gonone położony w malowniczym miejscu.
W okolicy zatoki Orosei w miejscowości Arbatax
możemy jeszcze zobaczyć ciekawe czerwone skały..
Na pewno warto zatrzymać się na Monte Lapane, bardzo ładne widokowe miejsce przy drodze, dotarliśmy tam przypadkowo i szczerze polecam to miejsce na piknik, a nawet grilla, przygotowane są tam ławeczki, miejsce grillowe, krzesełka. Kawałek dalej wejście na punkt widokowy z którego roztacza się piękny widok.
natomiast 3 km na zachód od Paulilatino znajdują się pozostałości osady nuragijskiej i nurag z XIV w.n.e., można też zobaczyć tu święte studnie z epoki brązu.
Dolina Lanaitho
 Na północy Sardynii mieliśmy wynajęty bungalow w lasku iglastym w pięknej okolicy Budoni
w okolicy zresztą mnóstwo pięknych plaż….. z uroczymi dojściami do nich 🙂
Nieopodal znajduje się słynne Szmaragdowe Wybrzeże (Costa Smeralda) – najbardziej rozległy i luksusowy obszar turystyczno-kąpieliskowy w basenie Morza Śródziemnego, raj dla milionerów. Proponuję z własnego doświadczenia zabrać kanapki na drogę, bądź przyjechać tam dobrze najedzonym ??? gdyż ceny mogą przerazić 😛
znajdziemy też tam ładny kościół wybudowany w stylu “neośródziemnomorskigo”
 a później proponuje ochłodzić się trochę w morzu w pięknym plenerze 😉
Okolice La Calleta
Bajeczna plaża na San Teodoro z widokiem na wyspę Tavolarę
Nie mogliśmy też odpuścić Groty Neptuna, która uważana jest za jeden z sardyńskich cudów przyrody. Znajduje się na Capo Caccia, można do niej dotrzeć, albo z góry pokonując 656 kamiennych stopni, bądź droga morską, statkiem z Alghero.
Ze względu na małe dziecko wybraliśmy drogę morska, aczkolwiek żałowaliśmy tego, gdyż trafiliśmy na takie fale (na zdjęciach nie są niestety widoczne), że wyjście ze statku było nie lada wyczynem, szczególnie z dzieckiem na rękach …
urocza panoramiczna trasa pomiędzy Alghero a Bosa, którą warto przejechać się pod koniec dnia, kiedy słońce chyli się ku zachodowi 🙂
Mnóstwo zdjęć i wspomnień mam jeszcze w zanadrzu, ale myślę, że tyloma ile dałam, przekonałam każdego, że warto zwiedzić tą uroczą wyspę 🙂
Proponuję jednak wybrać mniej wakacyjne miesiące, ze wzgledu na duży upał, momentami  przynajmniej na południu temperatury dochodziły do 45 stopni, ogólnie było to bardzo gorące lato 2015 roku – nie tylko tutaj. Na Sardynii, jak i zresztą na innych gorących terenach dochodziło do wielu pożarów łąk, lasów.. W pierwsze nasze dni, znaleźliśmy się bardzo blisko, ale dzięki temu mogliśmy chodź trochę pomóc.

Mój mąż dzielnie ratował owce, które były w zagrodzie na łące, a ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Na szczęście nikomu nic się nie stało, dotarła pomoc z ziemi jak i z powietrza 🙂

Piękno Wysp Jońskich część 2 – Kefalonia, Itaka

W skład największych Wysp Jońskich wchodzą:

  • Zakynthos – najbardziej popularna, kojarzona z zatoką wraku
  • Korfu – królowa Wysp Jońskich
  • Kefalonia – moja perełka 🙂
  • Leukada
  • Itaka – rodzinna wyspa Odyseusza

Są one znaczenie bardziej zielone, mniej wypalone słońcem od popularnych wysp na morzu Egejskim.. Uwielbiam w nich wysokie wapienne klify, które wpadają do turkusowego, krystalicznie czystego morza.

Kefalonia, kolejna odwiedzona przez nas wyspa w archipelagu Wysp Jońskich. Powierzchnia 780 km2 – największa z nich. Zdecydowanie najmniej turystyczna,  spokojna, cicha..

Idealna nie tylko dla miłośników plażowania, chodź warunki, które na niej panują są bardzo sprzyjające – znajduje się tu mnóstwo pięknych i spokojnych plaż.
Zabytki niestety zostały zniszczone wraz z największym trzęsieniem ziemi w 1953 r., ale możemy pochodzić wśród ruin wiosek i poodkrywać ich tajemnicę, zajrzeć do jaskini Melissani, czy wspiąć się na najwyższą górę Ainos i pospacerować wśród pięknej panoramy wyspy.
Z Kefaloni wypływają też promy na pobliskie wyspy, na Zakynthos oraz Itakę – wycieczka jednodniowa na pewno będzie udana.

Plaża w Petanii 

Plaża Myrtos – uważana jest za najładniejszą plażę na wyspie.

Kilkakrotnie znajdowała się na listach najpiękniejszych plaż Europy.

Jaskinia Melissani – jaskinia jest częściowo zalana przez słone jezioro.
Woda morska dostaje się tutaj przez podziemny uskok w dnie morskim w okolicach Argostolii, przepływając pod Kefalonie wypływa w jaskini.
Woda tutaj przybiera niesamowity błękitno-turkusowy kolor 🙂
Ruiny starego miasta Sami
Klasztor Agrilion – nad plażą Antisamos –
widoki jak w filmie Kapitan Corelli – na samą plażę i na Itakę 🙂
No i plaża Antisamos
Fiscardo  – północ wyspy
po drodze na najwyższy szczyt – Ainos,  1627 m n.p.m.

Argostolii – stolica wyspy. Ze względu na ciekawy kształt wyspy, oraz nasz hotel bardziej opłacało nam się popłynąć na nią promem z miejscowości Lixouri.
Stolica wyspy, ładna, zadbana, czysta – pewnie przez małą ilość turystów 😛
Wyspę tą również nawiedziło katastroficzne trzęsienie ziemi w sierpniu 1953 roku – prawie całkowicie zrównało z ziemią Kefalonię, Itakę i Zakynthos. Dlatego nie znajdziemy tu zabytków. Bezcenne archiwalne zbiory z epoki weneckiej, dzieła sztuki, zabytkowe budynki – wszystko zginęło pod warstwą gruzu i popiołu.

Będąc w stolicy warto przejechać się też na latarnia morska w Argostolii

Klasztor Agios Gerasimos.
XVI-wieczna świątynia, gdzie w srebrnym sarkofagu znajdują się szczątki świętego Gerassimosa – patrona wyspy.
Znajduje się tu też świetna winnica

Wyspa Itaka – 96 km2. Według Homera Itaka była rodzinną wyspą Odyseusza, który był jej królem.

Stavrós – drugie co do wielkości miasto na wyspie Itaka.
Znajduje sie tu pomnik Odyseusza.

Widok na zatokę i  miasteczko Vathy 

Vathi – Stolica wyspy

Piękno Wysp Jońskich część 1 – Zakynthos, Korfu

W skład największych Wysp Jońskich wchodzą:

  • Zakynthos – najbardziej popularna, kojarzona z zatoką wraku
  • Korfu – królowa Wysp Jońskich
  • Kefalonia – moja perełka 🙂
  • Leukada
  • Itaka – rodzinna wyspa Odyseusza

Są one znaczenie bardziej zielone, mniej wypalone słońcem od popularnych wysp na morzu Egejskim.. Uwielbiam w nich wysokie wapienne klify, które wpadają do turkusowego, krystalicznie czystego morza.

Zakynthos (405,6 km²) , jest jedną z najbardziej popularnych wysp greckich, niemal każdy kojarzy go z Zatoka Wraku, to piękna wyspa jednak strasznie zatłoczona w okresie wakacyjnym, warto zatem przejechać się na nią w innej porze roku.. może na wiosnę?

Przyjeżdżając na daną wyspę zawsze wypożyczamy samochód na cały okres pobytu, daje nam to dużo swobody, nawet jeśli jakiś dzień nie spędzimy na zwiedzaniu, to bardzo przyjemnie pojechać na jakąś mało zaludnioną plażę, gdzie turyści mają problem z dotarciem 🙂

I oto ona 🙂 Zatoka Wraku, z dołu można do niej dotrzeć jedynie droga morską z Porto Vromi. Ciekawe, czy odholowując wrak na plaże w latach 80 (gdyż nie wiedzieli co zrobić z kupą złomu) grecy podejrzewali, że stanie się ona najbardziej popularną zatoką w europie, a nawet na świecie. Ogólnie na wyspie można spotkać wiele wraków, tylko mniej popularnych, najwięcej tych na czterech kółkach 😉 porzuconych w każdym możliwym miejscu.
Niestety ten wrak jest już w coraz gorszym stanie i wymaga konserwacji .. mimo tego, przystanek podczas zwiedzania obowiązkowy, a sam widok zapiera dech w piersiach 🙂

Z dołu prócz zatoki wraku możemy podziwiać pięknie wyrzeźbione przez fale skały
Kapliczka Agios Nikolaos – przyjemne miejsce .. może .. na ślub 😉
Plaża Gerakas – plaże upatrzyły sobie żółwie Caretta Caretta do składania jaj 🙂
Owy żółw jest symbolem wyspy, można je podziwiać podczas organizowanych wycieczek specjalnym statkiem z przeszklonym dnem.
Porto Limnionas – warto w tym miejscu trochę popływać i coś przekąsić w tamtejszej restauracji .
Choćby nawet sałatkę grecką i tzatziki
Klasztor Eleftheotria
Cape Skinari
Stolica Zakynthos – nie ma do zaoferowania wielu zabytków, gdyż w 1953 roku Zakynthos nawiedziło trzęsienie ziemi (7,3 w skali Richtera), które praktycznie zniszczyło całą wyspę.
Na zdjęciu poniżej Plac Salomou – nazwany imieniem Dionisiosa Salomosa –
autora tekstu greckiego hymnu narodowego.
Stolica ma charakter bardziej imprezowy, można tu znaleźć mnóstwo klubów nocnych.

Korfu (585,3 km²) – po grecku Kerkira, wyspa u wybrzeży Albanii, wysunięta najdalej na północ z całego archipelagu.

Ta wyspę zwiedziliśmy w 2013 roku już w trójkę, z naszym dzielnym wtedy 9 miesięcznym synkiem i tak już pozostało 🙂
Nie na darmo mówią o niej “Królowa Wysp Jońskich”, jak dla nas jest zdecydowanie bardziej urozmaicona, zielona, ciekawa…  no i to tutaj bóg mórz Posejdon uprowadził śliczną nimfę Kerkirę 🙂 Można tu zobaczyć prawdziwe życie toczące się w wioskach, gdzieś wewnątrz wyspy 🙂
Zakynthos ma swoja wizytówkę – Zatokę Wraku, także Korfu ją ma – Przylądek Drastis.
Północno – zachodni kraniec Korfu.

Perulades – w restauracji Panorama niedaleko przylądku Drastis rozciąga się przepiękny widok, warto tu zaglądnąć na kawę 🙂

Miejscowość Sidari – znajduje się tu Kanał d’Amour. 
Zgodnie z legendą każda pływaczka może tu sobie wymarzyć męża 😉
Paleokastritsa – zachodnie wybrzeże Korfu. Mieszkańcy wyspy gotowi są przysiąc, że to najpiękniejsze miejsce na świecie … coś w tym jest 🙂
Port w Kassiopi
Paleo Perithia – wieś, w której czas zatrzymał się w epoce weneckiej.
 Angelokastro – zamek anioła.
Ruiny bizantyjsko-weneckiego zamku.
Obowiązkowo! Widoki cudne 🙂
Pantokrator – najwyższa góra Korfu (910m n.p.m.)
Panorama na Albanie.
Na górze znajduje się dawny klasztor zbudowany w XVII wieku.
Miasto Korfu. Bardzo ładna i zadbana, historyczna stolica wyspy. Warta zobaczenia.
Esplanada.
Stara twierdza oparła się niejednemu oblężeniu, a dziś jest znakiem rozpoznawczym Korfu.
Wieża kościoła Agios Spiridonas – kościół poświęcony patronowi wyspy.
 Kanoni – Wysepka Vlacherna – Kościół NMP na Mysiej Wyspie.

W części drugiej zapraszam na Kefalonie i Itakę 🙂

Kilka obliczy Zanzibaru

Zanzibar – największa wyspa w Tanzanii, piaszczyste plaże, ciepły ocean, rafy koralowe.. istna rajska wyspa. Ostatnio coraz bardziej popularna, niemal każde biuro podróży posiada je w swojej ofercie, jednak najlepiej wybrać się na nią na własną rękę, skorzystać z doradztwa turystycznego, bądź z niewielkich biur podróży, by odkryć, kilka obliczy tej pięknej wyspy.

Naszą podróż zaplanowaliśmy na grudzień, to rozsądny miesiąc ze względu na śliczną, ciepłą, wakacyjną pogodę, której brakuje nam wtedy w Polsce… Zamieszkaliśmy w wiosce Jambani, w tradycyjnym domu nad brzegiem oceanu, który codziennie nad ranem uciekał nam o kilkaset metrów, by znów w dzień powrócić….

Widok z naszego domku:

Nad ranem ocean był przesunięty kilkaset metrów od brzegu w tym czasie codziennie zanzibarskie kobiety po jego odpływie przez kilka godzin zbierały algi z jego dna – to jest ich główne źródło utrzymania.

Wtedy kilogram wysuszonych alg to 200 tanzańskich szylingów, 1 dolar = 1500 szylingów …


Życie w wiosce..

Dzieci wracają ze szkoły
Gerez czerwony – żyje jedynie na Zanzibarze
Stone Town
Dala dala – bus na Zanzibarze 
Napój z trzciny cukrowej
Zanzibar nocą .. z pozdrowieniami dla Rasty 🙂
Meczyk 🙂

Prison Island – wyspa żółwi

najstarszy żółw miał 185 lat
największym ich smakołykiem to szpinak  
mimo ich “gruboskórnego” wyglądu .. uwielbiają głaskanie po szyi

rozgwiazdy
Safari blue

Plantacja przypraw

 cynamon 
po kokosa …
 
 Pływanie z delfinami Kizimkazi
ośmiorniczka 
baobab
Kendwa rock – północ – bardziej imprezowa część wyspy



Ślub na afrykańskiej ziemi

Któż z nas nie marzy o bajecznym ślubie?
To nie szaleństwo, to spełnienie marzeń każdego kto ma potrzebę podróżowania.
Zostawiliśmy codzienność w Krakowie, 
spakowaliśmy dokumenty, suknie ślubną i polecieliśmy zmierzyć się z nową przygodą. 

Po każdej podróży człowiek wraca z nowym doświadczeniem i nową walizką niezapomnianych przeżyć, które pozostaną w nas do końca życia. Tym razem polecieliśmy zakończyć jeden etap w naszym życiu i rozpocząć nowy. Te etapy są nasze, bierzemy ślub dla siebie, by przyrzec sobie wzajemną miłość na wieczność, takie wydarzenie musi być niezwykłe, dlatego wybraliśmy piękną wyspę Zanzibar w Tanzanii. 
Nad brzegiem oceanu indyjskiego chwyciliśmy się za ręce, ciepły grudniowy wiatr mocno powiewał, aby urzeczywistnić ten moment, po chwili dotarły do nas słowa księdza “Teraz jesteście mężem i żoną”.